Sytuacja jest beznadziejna, bo gdyby mój mąż zdradził mnie z inną, mogłabym wypłakać się siostrze na ramieniu i poczułabym się lepiej. Albo, gdyby moja siostra mnie zdradziła, próbowałabym znaleźć pocieszenie u męża.
Witajcie. Długo się zastanawiałam, czy opisać moją historię, w Internecie szukałam do tej pory jedynie potrzebnych informacji, nie pomyślałam, że kiedyś będę Tu szukać pomocy, rady i ukojenia w samotności, którą czuję w sercu. Z ojcem mojego dziecka (po prostu słowo „maż” nie może mi już przejść przez gardło i ..przez palce) znamy się 11 lat, 4 lata temu wzięliśmy ślub i 3 miesiące później dowiedziałam się, że człowiek, którego tak kochałam, którego nigdy nie okłamałam, któremu bezgranicznie ufałam prowadził przed ślubem podwójne życie. Okłamywał mnie przez rok. Byłam załamana, rozdarta, upodlona do granic ale… on zapewniał, że tylko mnie kocha, że zrozumiał, że na mnie czekał całe życie i nigdy więcej mnie nie zdradzi, bo wie, że wyrzuty sumienia nie dadzą mu żyć i ... wybaczyłam mu. Wybaczyłam, ale nie zapomniałam. Przez kolejne 4 lata naszego małżeństwa nigdy nie wypomniałam mu zdrady, nigdy! 2 lata temu urodziło nam się długo oczekiwane dziecko. Sielanka rodzinna nie trwała długo…Już, gdy byłam w 8 miesiącu ciąży On wychodził wieczorami, wracał po północy, nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na sms’y. Za każdym razem tłumaczył, że spotykał się z kolegami z pracy, bo jak się urodzi dziecko, to nie będzie miał czasu na kolegów. Wierzyłam mu wtedy, bo nie miałam dowodów, choć nie ufałam mu już. Każdej nocy, gdy go nie było, gdy nie odbierał telefonów, stałam w oknie i umierałam ze strachu, czy mu się nic nie stało. Boże, jaka ja byłam głupia! Aż mi za siebie wstyd. Ale On zawsze miał wytłumaczenie, zawsze jakieś kłamstwo. Tylko wtedy dla mnie najważniejsze było zdrowie dziecka, które miało niebawem przyjść na świat. Gdy synek miał pół roczku usłyszałam od Niego, że nie dorósł do roli ojca, że przerasta go życie w rodzinie!!!! 30-sto letni facet, nie dorósł do roli ojca!!!! Co za brednie?! Już na studiach razem planowaliśmy rodzinę i dwójkę dzieci! Jego słowa bolą mnie do dzisiaj, nigdy ich nie zapomnę. Początkowo pomagał mi przy Synku, ale z czasem każdą moją prośbę o pomoc odbierał jako atak na swoją osobę. Ciągle słyszałam „zaraz”, które nigdy nie nadchodziło. A przecież małe dziecko nie może czekać w nieskończoność. W końcu przestałam nawet prosić. On przez dwa lata był z dzieckiem tylko raz na dworze, dwa razy karmił go zupką – gdy sobie to wszystko uświadomiłam, to płakać mi się chce. Ja nawet po pracy, w pogodne dni, chodziłam z dzieckiem na spacery – prosiłam, byśmy chodzili Razem – odpowiadał, że Mu się nie chce. Co ja robiłam tyle czasu z tym człowiekiem, za co Go kochałam? Czy miłość jest aż tak ślepa? Z czasem przestał okazywać mi jakąkolwiek czułość, nie odwzajemniał mojego czułego gestu, przytulenia, pocałunku…zawsze mnie odtrącał, krzywił się – to było dla mnie upokarzające. Z czasem przestałam mu się „narzucać” z czułością. Cały czas prosiłam Go o rozmowę, błagałam Go, bo widziałam, że zaczyna się źle dziać. Ale On nie chciał rozmawiać, twierdził, że On nie potrafi być czuły, i tyle. (Ale przecież pokochałam Go za czułość, delikatność, poczucie humoru – wszystko to się gdzieś rozpłynęło…teraz wydaje mi się, że od momentu tej pierwszej zdrady) Czy przytulenie żony od czasu do czasu, jakieś miłe słowo, komplement, całus na przywitanie – to coś ponad siły dla przeciętnego faceta??? Z czasem i ja przestałam Mu mówić miłe słowa, przestałam Go chwalić, bo za co?? Za kąśliwe uwagi: że odkurzam dwa razy w tygodniu (wg Niego powinnam raz w miesiącu!), że piorę, że myję podłogi raz w tygodniu (też po co?) Przy malutkim dziecku sprzątanie jest na okrągło. Ale skąd to może wiedzieć człowiek, który nigdy nie miał w ręku odkurzacza... nie przepraszam… RAZ miał – tylko po to, żebym Mu nie mówiła, że NIGDY nie miał!! Ale pół roku temu dowiedziałam się, że mój „mąż” mnie znowu zdradza. O tej zdradzie dowiedziałam się szybko, bo po miesiącu jej trwania – miałam sygnały: późne… bardzo późne powroty z pracy, codzienne wyjścia wieczorem, jakieś zebrania, jakieś wyjazdy, których nigdy wcześniej nie było – miałam już doświadczenie jako zdradzana żona i szybko się domyśliłam. Choć ukrywał wszystko świetnie, kłamał do perfekcji – patrzył mi przy tym prosto w oczy. Ale pewnego dnia „wpadł” – miałam dowód, potem kolejne dowody. Zapewniał, że nic ich nie łączyło, tylko rozmawiali. Słuchając tych kłamstw zaciskałam zęby, żeby nie wyć z rozpaczy i bólu. Patrzyłam na to małe, kochane dziecko i zastanawiałam się: jak można go zostawić dla jakiejś…, która w dodatku nigdy nie chce mieć rodziny i która doskonale wiedziała, że wchodzi z butami w nasze małżeństwo i zabiera dziecku ojca. Obiecywał, że wszystko miedzy nimi skończone, ale nigdy nie usłyszałam od niego słowa „przepraszam”, nigdy nie powiedział, że tego żałuje i… nigdy nie powiedział, że mnie nadal kocha. Zdałam sobie sprawę, że przez 4 lata naszego małżeństwa On nigdy, za nic mnie nie przeprosił, nigdy tak spontanicznie, sam od siebie mnie nie przytulił, nie pocałował, nie objął - a ja tego tak bardzo potrzebowałam (mówiłam Mu, że potrzebuję choć odrobiny czułości, ale On nie odwzajemniał żadnego mojego czułego gestu). Nigdy nie chciał rozmawiać, nie dał nam żadnej szansy!! Dlaczego ze mną nie chciał rozmawiać, a z Nią „rozmawiali” niemal codziennie do północy? Tłumaczył, że On potrzebuje się zabawić, spotykać ze znajomymi. Ale wcześniej mi tego nie powiedział. Nie potrafił rozmawiać jak Go prosiłam o szczerą rozmowę? Dopiero jak mnie zdradził powiedział co Mu się nie podobało. Ale na moje wyjaśnienia, że ja byłam tak strasznie zmęczona, nie wyspana, że nie miałam siły na spotkania towarzyskie, to nie zareagował. A przecież tyle razy Go prosiłam, żeby chociaż raz, w którąś niedzielę, wstał rano do dziecka, żeby się nim rano zajął, bym mogła pospać tą godzinę dłużej – zgadzał się. A rano słyszałam: „nie wstanę...bo nie!” I koniec. Wstawałam ja. Próbowałam Mu wybaczyć kolejny raz. Próbowałam Go zrozumieć, ale było mi bardzo ciężko. Zwłaszcza, że On nigdy nie zapewnił mnie o swej miłości, mówił tylko, że coś czuje, ale nie wie co. Minęły 2 miesiące, a między nami było coraz gorzej… Wyprowadził się do matki i… wtedy znowu się z Nią spotkał – nakryłam Ich przypadkiem. A następnego dnia, gdy „stęskniony tatuś” przyjechał po 2 tygodniach na pół godziny do synka, zapewniał mnie że już nigdy się z Nią nie spotkał, przysięgał nawet na życie naszego dziecka. Wykrzyczałam mu wtedy w twarz, że widziałam ich poprzedniego dnia, że jest wstrętnym oszustem, który zniszczył życie moje i naszego kochanego synka. Powiedziałam, że nikt mnie w życiu tak bardzo nie skrzywdził jak On. Chciałam zacząć życie od początku – Razem, ale zrozumiałam, że nie można być z kimś „na siłę” albo ze strachu przed samotnością. Nie widziałam już w moim „mężu” swojego męża – czyli człowieka, któremu można ufać, którego kochałabym bezgranicznie – jak kiedyś. Aż któregoś dnia powiedział mi, że jest jeszcze młody, chce się w życiu „zabawić” i… odchodzi. Teraz czuję się strasznie samotna, nie potrafię żyć sama. Wiem - mam synka, ale miłość do dziecka, to nie to samo co miłość partnerska. Tak bardzo brakuje mi wsparcia, przytulenia, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, że nie jestem skończoną idiotką, że nie jestem śmieciem (bo ostatnio tak się właśnie czuję). Czasami wydaję mi się, że ja już nie zasługuję na szczęście... Żyję teraz tylko dla mojego dziecka, dla którego muszę być silna, które musi mieć we mnie wsparcie i czuć się bezpiecznie w moich ramionach… Tylko, czy ja też odnajdę kiedyś ramiona, w których będę czuła się bezpieczna i szczęśliwa? Proszę, powiedzcie mi, czy ja zasługuję jeszcze na Miłość i szczęście? Czy spotkam Kogoś odpowiedzialnego, kto pokocha mnie i moje dziecko? Proszę, pomóżcie mi.. Jeśli ktoś chce może napisać: lawa79@
Tłumaczenia w kontekście hasła "że pan mnie zdradził" z polskiego na angielski od Reverso Context: Ale teraz widzę, że pan mnie zdradził. Mąż mnie zdradza. Kiedyś zastanawiałam się, jak poznać że mąż zdradza, szybko jednak okazało się, że zdrady nie da się ukryć, a prawda zawsze wychodzi na jaw, nie tylko zdrada fizyczna, ale również zdrada emocjonalna. Mój (jeszcze) mąż wdał się w romans ze swoją.. sekretarką, bardzo typowe wiem! I nie mam zamiaru tutaj jęczeć nad swoim losem! Chcę rady, jak się skutecznie zemścić za te wszystkie zdrady (sekretarka oczywiście nie była jedyną). Mąż jeszcze nie wie, że ja wiem o ich romansie i o tym, że i ona wie, że nie jest jedyną jego kochanką (a oczywiście jej wmawiał, że jest miłością jego życia..) Moje drogie - jak zemściłyście się na swoich niewiernych mężach? Szukam inspiracji! I tak wiem, że to być może niedojrzałe, że być może zniżam się do złego poziomu, ale ja chcę po prostu zacząć nowy etap w życiu, a ten mój mąż musi zapłacić za swoje! I nie mam na myśli tego, że rozwód ma być z jego winy, nie chcę jego pieniędzy, jestem niezależna finansowo, więc sobie poradzę. Myślę o taktownej zemście, bez żadnych chorych akcji. Czekam na Wasze pomysły!
Mój mąż też tak się tłumaczył i sama męczę się z cierpieniem po tym, jak prawie rok temu mnie zdradził. Nie wiem, czy nie lepiej dla dobra kobiety rozstać się, by mogła sobie życie ułożyć od nowa, odbudować w sobie zaufanie do ludzi.
Temat: mąż zdradził mnie emocjonalnie... Witam, mam 28 lat mój mąż 34, nasze małzeństwo trwało 4 lata. Trwało, bo od miesiaca nie jesteśmy razem. Wyprowadziłam sie z domu jego rodziców. Nie mogłam zniesć reguł, które tam panowały i silnego uzależnienia meżą od rodziców i rodzeństwa. Potrzebuje pomocy , bo sama sobie z tym, nie radze. Czuje sie jakby mnie zdradził, a najgorsze jest to ze nie z kobietą tylko cała jego rodziną. W domu mojego meza, panują takie układy, ze oni są najlepsi, najmądrzejsi, nie potrzebują nikogo. Mój mąż z własnej inicjatywy nie zaprosił przez 4 lata swoich znajomych. Wystarczyło mu rodzeństwo i rodzice. Rodzina jest ważna, wiem to , ale jets taki moment w zyciu człowieka, kiedy chce miec własne życie. On tego nie miał. Trwało to bardzo długo az w końcu zrozumiałam, ze nie jestem tam potrzeba - JA, tylko osoba która bedzie pełnic role... Proszę o pomoc, bo tak duzo o tym myslę, ze już sama nie wiem, czy mam racje. Tesciowie traktowali mnie dobrze, mieszkaliśmy na piętrze w zupełnie niezależnie funkcjonujacym mieszkaniu. Ale mimo to to był dom teściów, rodzinny dom mojego męża i jego rodzeństwa. Odrazu po slubie zaczeło sie dziac bardzo niedobrze między nami. Ja nie mogłam sie zaklimatyzowac, a mój maż zamiast mi w tym pomóc krytykował, obwiniał za wszystkie niepowodzenia, ciagle powtarzał my sie tak staramy a ty tego nie doceniasz. Od poczatku podkresla TY i MY. Pózniej tesciowie pomogli dostac mi prace. To był gwóźdź do trumny. Ciagle tylko slyszałam ze mam wszystko, piekne miszkanie, prace, wszyscy są dla mnie dobrzy, a ja nie mam ochoty isć do teściowej na obiad ( niby racja ale kazdy weekend)..a gdzie moje plany, mjoje potrzeby. Mój mąz potrafił w jednej chwili powiedziec, ze nie powinnam jechać do swoich rodziców bo on jjuż nie będzie tankował, ani naprawiał tego samochodu..a chwilę później że idziemy do jego mamy bo na obiad zaprasza. Wszytsko na tema bo tu mieeszkamy i co stanie się jeśli pójdziemy. Tłumaczyła, ze nie chodzi przecież o to gdzie mieszkamy, tylko o potrzebę spotkania sie ze swoimi rodzinami, ze musi zrozumieć, ze tak samo jak on najchętniej spędzał by czas ze swoją rodziną ja wolałabym ze swoja. Proponowałam żebyśmy sie wyprowadzili, wtedy zrozumie o co mi chodzi, będziemy raz na jakiś czas odwiedzać obie rodziny. Może będzie nam gorzej finansowo, ale zbudujemy coś swojego. Może to scali nasze małżeństwo. Zarzucał mi ze wykorzystałam jego rodziców a teraz chce ich zostawić, ze jestem podła.. Doceniałam to co zrobili dla mnie teściowie, ale brakowało mi wsparcia, zrozumienia , opieki mojego męża, takiej odrębności, poczucia, ze tworzymy swoja rodzinę, ze mamy swoje plany, ze wszyscy są ważni, ale my najważniejsi. Jego rodzeństwo odwiedzało rodziców bardzo często (każdy weekend). My musieliśmy (ja musiałam, mój mąż nie wyobrażał sobie inaczej) schodzić do teściów na każdy obiad, kolacje, najchętniej chcieliby żebyśmy byli tam cały czas, kiedy protestowałam, mój mąż robił awantury, bo ..tyle mi dali i jestem niewdzięczna. Starałam sie ale to było bardzo trudne, żle sie czułam w towarzystwie jego sióstr, patrzyły na mnie jak na kogoś kto chce ich brata, odciągnąć od rodziców. Miałam wrażenie ze myślą tak jak on, ze mam takie proste, łatwe życie, a jeszcze narzekam i nie wiadomo czego che.. Taki układ był dla nich wygodny, bo one maja swoje życie, a ich brat dostał misje mieszkania z rodzicami, opieki nad nimi, wożenia wszędzie... Nie obwiniam bardzo teściów bo gdyby on powiedział choć słowo oni zrozumieliby, tak sadze. Ale on miał takie silne poczucie odpowiedzialności za całą rodzinę, zachowywał sie jakby bez niego nie mogło sie nic wydarzyć, żaden wyjazd rodzinny, odwiedziny u rodziny, sióstr, każda wizyta u lekarza ...zakup mieszkania dla jego siostry (banki, notariusz) on i jego rodzice wszędzie razem. Dla nich nigdy nie było problemu z wolnym dniem, dla mnie było to niemożliwe. Oni uzgadniali ze jadą tu i tu, teściowie najczęściej mnie o tym informowali… Ja mogłam być dodatkiem... On od samego początku odsuwał sie od mojej rodziny, przestał odwiedzać moich rodziców, mam poczucie, ze ich nie szanował. Jeśli juz ze mną ich odwiedził zawsze było to takie wymuszone. Zachowywał sie jakby musiał odsiedzieć swoje z zegarkiem w reku i szybko do domku, a tam dopiero zaczyna sie życie. BYło mi bardzo przykro, bolało jak diabli. Na ogół jeździłam sama, ale to też mu sie nie podobało. Bardzo często sie o to kłóciliśmy, zarzucał ze nie zarobię na paliwo, żeby odwiedzać tak często moich rodziców, ze powinnam odciąć pępowinę. co działało na mnie jak płachta na byka, bo to on miał problem z nieodcięta pępowina. Ja wyprowadziłam sie od rodziców, jak poszłam na studia, on całe zycie mieszkał ze swoimi nawet na studiach (wybrał zaoczne). Mieszkałam od rodziców 40 km, wiec odwiedzałam ich 2 razy w miesiącu, potem żeby uniknąć kłótni 1 w miesiącu lub rzadziej. Gdybym czuła sie dobrze w swoim małżeństwie pewnie i to by się zmieniło. Natomiast mój maż nie chciał wyprowadzić sie od swoich rodziców, twierdząc ze ma tu wszystko czego potrzebuje, ze nie wywróci zycia do góry nogami bo ja mam taki kaprys. W kłótniach mówił nawet, ze mnie nie zatrzymuje, ze jak mi sie nie podoba mogę sie wyprowadzić. Bardzo mnie to raniło, czułam jakby moje małżeństwo było uzależnione od mieszkania właśnie w tym miejscu, jasli nie to rozwód. Pozatym wszystkim, bardzo często zostawiał mnie i chodził do rodziców, najbardziej bolało jak sie pokłóciliśmy ja wypłakiwałam sie w poduszkę a on dobrze bawił sie u mamusi. Kiedy przyjeżdżało rodzeństwo obowiązkowo szliśmy razem, po kilku godzinach wracaliśmy, ja szłam spac, a on znów do rodziny. Zasypiałam sama z bólem, przerażeniem, ze nic dla niego nie znacze, nie mogłam sobie wyobrazić nas jako rodziny, jak zachowywałby sie gdybyśmy mieli dziecko. Czułam się zdradzona… Myślę, ze on bał sie mieć dziecko właśnie dlatego, ze nie podołałby tej odpowiedzialności, ze nie mógłby byc już wszędzie z rodzicami i siostrami, ze musiałby dorosnąć, poświecić czas swojej rodzinie. Czułam się niekochana, zazdrosna..czy to jest chore z mojej strony???? Nigdy nie chciałam go odciągnąć od rodziny (choć on tak twierdził), chciałam żeby wolał byc poprostu ze mną. Podczas 4 letniego związku na wspólnym wyjeździe byliśmy 2 razy, było super. Rok po ślubie byliśmy na zagranicznym wyjeździe z teściami, potem nad morzem z jego siostra. Czułam sie jak piąte koło u wozu, jak mała niepotrzebna nikomu dziewczyna. Wyobrażałam sobie, ze będziemy spacerować po plaży, ze nie koniecznie wszędzie będziemy z jego siostrą, ze wykombinujemy jakiś wspólny wieczór, ale to były moje marzenia. Wszędzie razem, ja z jego siostrzenica, on obok siostry. Jak pytałam czemu sie tak zachowuje wściekał sie, ze zabraniam mu rozmawiać z siostra, albo ze kombinuję jak ich skłócić. Przykre to było, bo nigdy nie było to moim zamiarem. Na wakacjach z siostrą, ona zamarzyła odwiedzić ciocie , która mieszkała niedaleko, a u której 2 tygodnie wcześniej byliśmy z jego rodzicami, mój mąż nawet nie spytał mnie czy chce znów tam jechać. Odrazu sie zgodził. Jak mu to wypomniałam zrobił awanturę, ze sie stawiam, ze robie mu na złość...potem sie okazało ze zgubił prawko. Wspólnie z siostra dzwonili do swojej mamy, żeby podjęła decyzje czy maja jechać mimo to. Czy to nie chore!!! Za jakiś czas powiedział mi, ze wspólnie z siostra stwierdzili, ze ja schowałam mu to prawko, bo nie chciałam jechać. Czułam sie jak śmieć. Traktował mnie jak wroga nie jak zonę. Ferie, sylwester, następne ferie, z rodziną. Mieszkaliśmy z jego rodzicami, rodzeństwo odwiedzało nas prawie w każdy weekend..i jeszcze było mało. Może to jeszcze jakoś bym zniosła, ale on dodatkowo poniżał moją rodzinę, wypominał ze moi rodzice nie pomagają nam, ze ja wywożę pieniądze do nich (nigdy to nie miało miejsca), ze u mnie w rodzinie jest dużo dzieci, ze na prezenty trzeba wydać tyle pieniędzy. Kiedy zapraszałam moich rodziców zawsze były awantury, ze za dużo jedzenia, ze jego rodzice są zmęczeni tymi imprezami, ze on nie będzie pracować na moją rodzinę. Prawda była tak, zę jego rodzice bywali u nas często na rożnych obiadkach, wracali z wczasów ze znajomymi uroczysty obiad, każde urodziny , imieniny…wszystkiego było wtedy pełno. Ja robiła zawsze dla nich prezenty..nigdy nie widziałam w tym problemu. Doszło do tego, ze bałam sie zrobić zakupy dla mamy, choć i tak oddawała mi zawsze pieniądze... Tak w bardzo wielki skrócie wyglądało moje pożycie...oczywiście były miłe chwile, ale niewiele i tylko wtedy gdy robiłam tak jak jemu było wygodnie. Sobota sprzątanie, herbatka u mamy (jego), potem obiadek, pogawędka z siostrą. Kiedyś odmówiłam zejścia na obiad do jego rodziców, przez tydzień tak sie kłóciliśmy, obrażał mnie, szarpał, obrzucał błotem moją rodzinę. W ostatnie święta zrobiłam prezenty dla jego rodziny, zapakowałam, wracam do domu, a te prezenty schowane, więc pytam dlaczego?? Na co mój mąż odpowiada, ze uzgodnił z siostra, ze ponieważ jedziemy wszyscy w góry w tym roku nie ma prezentów. Było to godzinę przed wigilia, a kilka tygodni wcześniej rozmawiałam z nim o tym. Czy ktoś wytrzymałby, czy jakaś inna kobieta mogłaby tak żyć.. ja nie potrafiłam, może gdybym kalkulowała na zimno, nie potrzebowała miłości, zainteresowania, czułości i nie miała tak silnej potrzeby posiadanie czegoś własnego. Chciałam żyć swoim życiem, mieć swój dom, dzieci. Bałam sie ze mój maż chce mnie na siłę uzależnić od swojej rodziny, wmawiał ze bez jego rodziców nic nie znaczę, ze sami nie poradzilibyśmy sobie. Chciał mi to wmówić, żebym poczuła sie malutka i nie myślała samodzielnie, tylko tak jak on. Nie mamy dzieci (teraz myślę – naszczęście), kiedy wyprowadzałam sie powiedział ze nie chciał mieć ze mną dzieci, bo wszyscy by sie starali, a ja byłabym nie zadowolona. Pomocy! jak to wszystko poukładać sobie w głowie... Po 20 latach małżeństwa mąż mnie zdradził po raz pierwszy Rozstalismy się na ok 3 miesiące. Dużo mnie to wszystko kosztowało i w końcu, kiedy zaczęłam jakoś sobie z tym radzić on zaczął zabiegać i starać się, żebym mu wybaczyla, a ja wybaczyłam. Teraz po 10 latach na 99% jestem przekonana, że znowu ma romans.
Jestem w szoku że osoby które nie znają sytuacji nie znają faceta radzą by nie wybaczyć. Czy wy jesteście świadome tego że rozbijacie małżeństwo?? Owszem są sytuacje gdzie związku nie udaje się odbudować ale skąd wiecie, że tu się nie uda? Jest bardzo wiele małżeństw po kryzysie które funkcjonują lepiej niż przed zdradą. Zemsta, niewybaczenie prowadzi do wielu chorób i szkodzi bardziej osobie która nie wybaczyła . Pewnie nie będzie łatwo ale namawiam was na terapię małżeńską. Tym bardziej że mąż żałuje że chce więc jesteście na dobrej drodze. Powodzenia!! Poszukaj terapeutów np tu Musicie zawsze powstawać! Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga. Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść". To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym. Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie". Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim. Michel Quoist

mój mąż mnie zdradził i pobił. pomocy :( - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy

zdradzonazona Liczba postów: 30 23 kwietnia 2020, 19:01 Mąż mnie zdradził ma/ miał kochankę...błagał prosił wybaczyłam na pare miesiecy był spokój , teraz od nowa wrócił do niej , zamontowałam kamerkę w jego aucie , kochali się, mówił że ją kocha że ona jest cos wiecej niż zona... teraz ja mam problemy ze zdrowiem nie wiem co mi jest czekam na diagnozę , ich ostania rozmowa to był taki teskt że on chce przerwy z nią bo on nie wie co mI JEST , ona go spytała czy wraca do mnie z miłosci , on powiedział że to raczej współczucie , prosił ją żeby czekala na niego , ona powiedziała że dla niej przerwa oznacza koniec...ja już mam dośc 2 razy poszedł do tej samej kobiety ? njie wiem kocha ją faktycznie> myślalam że to tylko romans ale on do niej wraca jak bumerang, .jak sobie przypomne te smsy do niej , kocham cię , zakochałem się w tobie , uwielbiam sie z tobą całować... ja mam już dosyć... chciałabym wybaczyc ale ilez można ladywithbluescrubs Dołączył: 2020-04-18 Liczba postów: 71 23 kwietnia 2020, 19:09 Ale po co chcesz wybaczać? Co on Ci daje poza upokorzeniem i dawaniem do udowadnianiem, że nie ma dla Ciebie ani szacunku, ani niczego innego. opani Dołączył: 2014-03-23 Miasto: warszawa Liczba postów: 2137 23 kwietnia 2020, 19:10 jak nie jestes trolem,to jesteś głupia .serio wybaczysz znowu ???? moja sąsiadka przyłapała faceta na romansie ,wybaczyła raz ,płakał i błagał na kolanach ,i co za jais czas znowu miała z tą baba go pognała a On ,nastepnego dnia chodził za raczke z kochanką dziś sa małzenstwem,Miej godność odejdz zdradzonazona Liczba postów: 30 23 kwietnia 2020, 19:10 Ale po co chcesz wybaczać? Co on Ci daje poza upokorzeniem i dawaniem do udowadnianiem, że nie ma dla Ciebie ani szacunku, ani niczego nie chce przekreślać 1o lat małżnestwa...jak myślicie ?on wróci do niej do tej kobiety?czy może zmądrzeje?ja juz się tak pogubiłam zdradzonazona Liczba postów: 30 23 kwietnia 2020, 19:12 opani napisał(a):jak nie jestes trolem,to jesteś głupia .serio wybaczysz znowu ???? moja sąsiadka przyłapała faceta na romansie ,wybaczyła raz ,płakał i błagał na kolanach ,i co za jais czas znowu miała z tą baba go pognała a On ,nastepnego dnia chodził za raczke z kochanką dziś sa małzenstwem,Miej godność odejdzczemu trolem? wiem że jestem naiwna, ale co myślicie że on się zakochal? mamy dwoje dzieci , on jest dobrym tatą Dołączył: 2018-12-14 Miasto: opolno-zdrój Liczba postów: 1896 23 kwietnia 2020, 19:13 No chyba ja kocha. Tkwiąc w tym cierpisz. Zostaw ich zdradzonazona Liczba postów: 30 23 kwietnia 2020, 19:15 Smoczyla napisał(a):No chyba ja kocha. Tkwiąc w tym cierpisz. Zostaw ich ach wybto po co ją poprosił o przerwę, ?jakby ją kochał to nie chciałby przerwy...zresztą ja go nie trzymam, pare miesiecy temu on mnie błagał przepraszał , po 2 miesiacach wybaczyłam a po 4 on JEJ wyznał miłość i spał z nią... Dołączył: 2017-01-13 Miasto: Liczba postów: 3835 23 kwietnia 2020, 19:19 Nie chciałabym, żeby tykał mnie, czy nawet stał obok mnie taki łajdak , patrzeć bym nie mogła na kolesia, a Ty się zastanawiasz, czy on inną babę kocha i czy mu wybaczyć. On przekreślił te 10 lat nie Ty. Dołączył: 2009-02-24 Miasto: Las Liczba postów: 1193 23 kwietnia 2020, 19:20 zdradzonazona napisał(a):ach wybto po co ją poprosił o przerwę, ?jakby ją kochał to nie chciałby przerwy...zresztą ja go nie trzymam, pare miesiecy temu on mnie błagał przepraszał , po 2 miesiacach wybaczyłam a po 4 on JEJ wyznał miłość i spał z nią...Haha. Poprosił o przerwę bo się boi że jak zejdziesz z tego świata to zjedzą go wyrzuty sumienia i gadanie innych ludzi (w tym dzieci-jak się dowiedzą). Nie bądź głupia. Skoro do niej wrócił to nie jest już działanie pod wpływem chwili a w pełni przemyślane postępowanie. zdradzonazona Liczba postów: 30 23 kwietnia 2020, 19:24 Chiccagorda napisał(a):zdradzonazona napisał(a):ach wybto po co ją poprosił o przerwę, ?jakby ją kochał to nie chciałby przerwy...zresztą ja go nie trzymam, pare miesiecy temu on mnie błagał przepraszał , po 2 miesiacach wybaczyłam a po 4 on JEJ wyznał miłość i spał z nią...Haha. Poprosił o przerwę bo się boi że jak zejdziesz z tego świata to zjedzą go wyrzuty sumienia i gadanie innych ludzi (w tym dzieci-jak się dowiedzą). Nie bądź głupia. Skoro do niej wrócił to nie jest już działanie pod wpływem chwili a w pełni przemyślane postępowanie. i co myślisz że on pójdzie do niej ? myślalam ze może terapia by nam pomogła , nie wiem , a raczej wiem naiwna jestem , ale tu chyba nie ma co zbierać...tak wrócił do niej po 4 miesiąch wyznał jej miłość... kochali się, w moje urodziny...:(
\n \n\nmąż mnie zdradził forum
. 10 424 751 602 357 519 546 62

mąż mnie zdradził forum