Znacie jakieś filmy o przemocy w rodzinie? 2011-01-19 19:36:32; Znacie jakieś filmy o prześladowaniu nastolatków? 2016-08-26 20:25:15; Znacie jakieś fajne filmy? Dramaty jak coś o prześladowaniu w szkole czy o nowotworze. Jakiś wyciskacz łez xD Z góry dzięki! :* 2016-06-27 13:33:02; Znacie filmy o prześladowaniu w szkole? 2013-08-02

zapytał(a) o 16:15 Znacie jakieś filmy o przemocy w sieci , internacie itp. ? Tylko inne niż Cyberbully ( z 2011 i 2015 ) 1 ocena | na tak 0% 0 1 Tagi: film przemoc w internecie Odpowiedz Odpowiedzi EKSPERTEsquire odpowiedział(a) o 18:57 The Den (2013)Pokój na czacie (2010)Nieuchwytny (2008) (2002)Szkolny terror (2005) Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź] 5 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub Polecamy Filmy które robią furorę w sieci Film który robi furorę w sieci z pewnością trzeba zobaczyć aby być na bieżąco z obecnymi trendami.

odpowiedzialność w oparciu o ustawę o postępowaniu w sprawach nieletnich. Na wstępie wskazania wymaga też, że zarówno w kodeksie karnym, jak i w ustawie o postępowaniu w sprawach nieletnich wskazano szczególne dy-rektywy co do wymierzania nieletnim sankcji oraz model postępowania w zakresie, o czym szerzej poniżej. 5M. Mozgawa (red.). Tytuł: “Sprzątaczka” (“Maid”) Rok produkcji: serial TV 2021 Reżyseria: John Wells Obsada: Margaret Qualley, Nick Robinson, Andie MacDowell, Anika Noni Rose i inni „Kobiety potrzebują średnio siedem prób, zanim uda im się uciec od znęcającego się nad nimi partnera” – tak brzmią słowa dyrektorki ośrodka dla ofiar przemocy domowej, do którego trafia Alex, główna bohaterka miniserialu Netlixa „Sprzątaczka”. To niezwykle poruszający, realistyczny obraz sytuacji matki, próbującej uwolnić się od toksycznego partnera i stworzyć dla siebie i swojej niespełna trzyletniej córeczki normalny dom. Oparta na faktach „Sprzątaczka” jest wizją Ameryki nędzy, bezdomności i bezradności tych, którzy nie sprostali mitowi sukcesu. Przede wszystkim jednak „Maid” to anatomia złożonej pułapki, w jakiej znajduje się samotna matka, przeciwko której działa nie tylko domowy agresor, ale także system pomocy społecznej i kulturowe stereotypy paradoksalnie utrzymujące ją w roli bezradnej ofiary. „Sprzątaczka” – historia Stephanie Land Dziesięcioodcinkowy miniserial „Sprzątaczka” to historia oparta na wspomnieniach Stephanie Land, która opisała swoje trudne życiowe doświadczenia, kiedy to w wieku 28 lat jako samotna matka maleńkiej córeczki znalazła się dosłownie na dnie. Bez domu i pracy, trafiła do ośrodka dla ofiar przemocy, gdzie mogła przebywać jedynie 90 dni. W tym czasie musiała odbudować swoje życie: znaleźć pracę, mieszkanie i stworzyć dla swojego dziecka stabilny dom. Scenariusz serialu Netflixa został oparty na książce Land „Sprzątaczka. Jak przeżyć w Ameryce, będąc samotną matką pracującą za grosze” z 2019 roku, która trafiła na listę bestsellerów New York Timesa. Główną bohaterką filmu “Maid” jest Alex, która po kolejnej domowej awanturze, w której Sean (Nick Robinson) robi dziurę w ścianie i rozbija popielniczkę nad głową ich córki, w środku nocy ucieka ze swoim trzyletnim dzieckiem. W kieszeni ma jedynie 30 dolarów, które muszą jej wystarczyć na przeżycie. W jednej chwili zostaje bezdomną, samotną matką bez środków do życia. W ośrodku pomocy społecznej dowiaduje się, że może dostać mieszkanie socjalne, ale pod warunkiem, że będzie mieć stałe zatrudnienie, przynajmniej dwa kwitki z wypłaty. Alex natychmiast zatrudnia się więc w poleconej przez pracownicę socjalną firmie Yolandy, która zleca sprzątanie po głodowej stawce. Alex zostawia więc córkę pod opieką swojej nieodpowiedzialnej i niestabilnej psychicznie matki i wyrusza sprzątać wielką rezydencję. Tak zaczyna się dla bohaterki pierwszy dzień wolności. „Maid” Natflixa – w pułapce przemocy „Sprzątaczka” Netflixa to serial, który momentami wbija w fotel skalą wywoływanych emocji. Nie sposób pozostać obojętnym wobec historii samotnej matki walczącej o przetrwanie w zaplątanej sieci rozmaitych uwarunkowań. Kolejne odcinki odsłaniają różne oblicza przemocy, która, zwłaszcza w wersji psychicznej i ekonomicznej, może przybierać bardzo wyrafinowane formy. Najtrudniejszym elementem procesu wychodzenia z misternie stworzonej manipulacji jest moment uświadomienia sobie, że owa przemoc jest w ogóle faktem. Bo czy jeśli mężczyzna nie maltretuje swojej żony, ale wszczyna awantury, niszczy przedmioty, grozi, zastrasza, zabiera jej dostęp do konta – czy to wystarczające cechy znęcania? Czy będą one wiarygodne dla sądu? Jak je udowodnić, skoro nie ma świadków? Może lepiej zostać z mężem, który przecież potrafi być również cudowny i mimo wszystko jest ojcem? Czy dać sobie prawo do rozbicia rodziny? Jak samodzielnie utrzymać dziecko, jeśli nie ma się wykształcenia, dochodów ani nawet dachu nad głową? To dylematy, przed którymi staje Alex i – co zdaje się pokazywać „Sprzątaczka” – rozwiązania tych kwestii mogą okazać się nader trudne. „Maid” to serial, który przede wszystkim uświadamia, jak bardzo skomplikowanym zjawiskiem jest przemoc domowa. To swoista pułapka, w której ofiara tkwi nie dlatego, że jest naiwna czy głupia. Pod pewnymi względami przetrwanie w tak patologicznej sytuacji wymaga nie lada siły i inteligencji. Podczas seansu „Sprzątaczki” miałam nieodparte wrażenie, że film jest wręcz ciosem wymierzonym we wszystkie krzywdzące stereotypy na temat kobiet doświadczających znęcania ze strony partnerów. Pokazuje, że przemoc domowa to nie tylko sytuacja rozgrywająca się w czterech ścianach, ale sprawa wielowymiarowa, w której winowajcami są również wadliwy system opieki socjalnej, słabe wsparcie ze strony najbliższych, obojętność pracodawców, fatalne wynagrodzenia dla kobiet wykonujących najcięższe prace. „Sprzątaczka” i proces pokonywania bezradności „Sprzątaczka” Netflixa to serial, który silnie angażuje uwagę widza przez obranie perspektywy widzenia ofiary. Mamy tu do czynienia z zabiegami, mającymi na celu pokazanie jej sposobu myślenia o sobie i świecie. Razem z Alex godzinami czekamy w urzędach, wypełniamy stosy papierów mających polepszyć sytuację, wchodzimy na salę sądową, nie rozumiejąc ani słowa z prawniczego żargonu, szorujemy brudną toaletę w domu, w którym nikt nie sprzątał od lat. Nie jesteśmy tylko widzami fabuły „Sprzątaczki”, jesteśmy jej uczestnikami, doznając skrajnych emocji. Twórcy ani na moment nie pozwalają nam zobaczyć obiektywnych rozwiązań, wręcz przeciwnie, każą nam wniknąć w umysł Alex, przekonanej o swojej bezwartościowości. Słyszymy więc urojone dialogi i domniemany przebieg zdarzeń, który czasem rozgrywa się jedynie w głowie przestraszonej bohaterki. Serial „Sprzątaczka” pokazuje bowiem, że wychodzenie z roli ofiary jest równie skomplikowane jak zjawisko przemocy domowej. Warto podkreślić w tym miejscu bardzo dobre aktorstwo Margaret Qualley, która potrafiła wcielić się w postać samotnej matki niesłychanie sugestywnie. Przekonująco oddała wyuczoną bezradność swojej bohaterki i paraliżujący wstyd uniemożliwiający jej proszenie o pomoc i jej przyjmowanie. Wydaje się, że Margaret Qualley pomimo swojej ogromnej determinacji momentami celowo budzi wręcz poirytowanie odbiorcy, kiedy chciałoby się nią wstrząsnąć i powiedzieć – nie daj się tak traktować, walcz. Co ciekawe, aktorka zagrała tu w duecie ze swoją prawdziwą matką – Andie MacDowell, która stworzyła fenomenalną rolę ekscentrycznej, budzącej skrajne emocje artystki. Labilna psychicznie, choć niezdiagnozowana kobieta, całe życie zmieniająca kochanków i miejsca zamieszkania w poszukiwaniu życiowego celu to z pewnością kreacja warta uwagi. Podobnie, jak cały serial. „Sprzątaczkę” warto bowiem obejrzeć, a po seansie każdego odcinka poruszająca historia Alex będzie jeszcze długo przewijać się w naszej głowie. Mel B, jedna z członkiń kultowego zespołu Spice Girls, przez lata była ofiarą przemocy domowej. Teraz wystąpiła w krótkometrażowym filmie podnoszącym świadomość na temat tego problemu.
Związane jest z nimi konkretne niebezpieczeństwo - sprawiają wrażenie wiarygodnych, niosących wiedzę o tym, jak funkcjonują relacje międzyludzkie. W rzeczywistości jest to tylko wprowadzające w błąd złudzenie. Trudno jednoznacznie określić powszechność występowania zjawiska przemocy domowej. Oczywiście dysponujemy statystykami policyjnymi, które potrafią nam podać konkretne dane, ale dotyczą one przypadków zgłoszonych, wobec których rozpoczęto procedurę Niebieskiej Karty. O ilu ofiarach nie wiemy? Jak wiele osób doświadcza przemocy i nie szuka pomocy? To pozostaje tajemnicą. Wiemy jednak, że bywają to osoby, które z jakiegoś powodu same nie potrafią wyrwać się z kręgu przemocy. Potrzebują wsparcia, kogoś, kto wyciągnie pomocną dłoń. Powszechność i głębokie zakorzenienie niektórych mitów dotyczących przemocy domowej bardzo utrudnia dotarcie ze skuteczną pomocą do tych, którzy jej potrzebują. Tymczasem brak reakcji i podjęcia adekwatnych działań może zakończyć się tragicznie. W tym tekście postaram się skutecznie rozprawić z najpowszechniej występującymi mitami lub stereotypami i opisać faktyczne mechanizmy napędzające przemoc domową. Mit pierwszy: pewnie zasłużyła Ten potworny mit jest źródłem niewyobrażalnego cierpienia i ogromnych tragedii. Po pierwsze: jedynym winnym przemocy jest jej sprawca. Nie ma żadnych okoliczności, które mogłyby usprawiedliwić jego przemoc. Nie istnieją też sytuacje, w których w jakikolwiek sposób moglibyśmy na ofiarę przerzucić choćby część winy za wyrządzone zło. Powtórzę jeszcze raz: wina leży po stronie sprawcy. Zawsze. Przemoc zachodzi tam, gdzie silniejszy wykorzystuje swoją przewagę (nie mówię tu tylko o sile fizycznej, bo i przemoc fizyczna nie jest jedyną formą krzywdzenia, jakiego może doświadczać człowiek), aby w jakiś sposób skrzywdzić drugiego, wywołać u niego cierpienia lub zmusić do czegoś, czego ten zrobić nie chce. Jak zatem może nam przyjść do głowy, że istnieją okoliczności, w których moglibyśmy usprawiedliwiać wykorzystywanie przemocy lub że można na nią w jakikolwiek sposób "zasłużyć"? Być może od postawienia tych pytań powinniśmy rozpocząć obalanie pierwszego mitu. Trzeba nam bowiem postawić sprawę jasno, przemoc jest niedopuszczalna, nie jest ona sposobem na rozwiązywanie konfliktów czy drogą do budowania zasad funkcjonowania gospodarstwa domowego. Jedynym winnym przemocy jest jej sprawca Człowiekowi doświadczającemu przemocy trudno jest znaleźć siłę, aby komuś zaufać i opowiedzieć o tym, czego doświadcza. Jeśli mimo tego ofiara przemocy obdarzy kogoś zaufaniem i zdecyduje się otworzyć, a w odpowiedzi usłyszy: to pewnie twoja wina, nie jesteś dobrą żoną / pewnie jakoś zasłużyłaś / może zrobiłaś coś, co go zdenerwowało, to znów doświadcza kolejnej przemocy, również wyjątkowo bolesnej. Osoba krzywdzona odczuwa wówczas ból niezrozumienia, pogłębiającej się samotności, zagubienia związanego z tym, że już nie wie, co robić, nie wie, gdzie szukać pomocy. Dlatego takie zderzenie się z niezrozumieniem może skutkować tym, że zaprzestanie ona poszukiwania pomocy i wsparcia, a to może skończyć się nawet jej śmiercią. Mit drugi: skoro wciąż z nim jest, to na pewno nie jest tak źle Wydaje nam się, że sprawa jest prosta. Czyż nie jest tak, że w sytuacji, w której mąż stosuje wobec swojej żony przemoc (fizyczną, psychiczną, ekonomiczną, seksualną) ona po prostu mu na to nie pozwala i aby uniknąć takiego traktowania od razu szuka pomocy lub od niego odchodzi? Cóż, ta kwestia jest o wiele bardziej zawiła i coś, co wydaje się oczywiste, oczywistym zupełnie nie jest. Możemy sobie wyobrazić kobietę, której dzieciństwo było przepełnione przemocą. Jej ojciec krzywdził ją i jej bliskich, odkąd pamięta. Tak zwany zdrowy rozsądek podpowiedziałby nam, że kobieta z tak trudną przeszłością, gdy tylko osiągnie samodzielność i będzie mieć szansę na zbudowanie własnej rodziny, nigdy nie wejdzie w związek z mężczyzną stosującym przemoc. Niestety, taka wizja często nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Każdy z nas najbardziej komfortowo i bezpiecznie czuje się w środowisku i pośród okoliczności, które najlepiej zna. Opisana kobieta nie zaznała życia innego niż to, które przepełnione jest bólem, strachem i prawem siły. Dlatego bardzo możliwe, że wchodząc w relacje romantyczne i budując związki, będzie preferować partnerów stosujących przemoc. Nauczyła się już funkcjonować w świecie, w którym będzie bita i poniżana, zupełnie nie zna takiego, w którym byłaby szanowana, kochana i traktowana po partnersku. Strach przed nieznanym jest większy niż ten przed kolejną awanturą, wizytą policji czy dotkliwym pobiciem. Pomoc takiej osobie jest trudna. Wymaga przełamania schematu, który był wzmacniany przez lata, wskazania innej perspektywy, nauczenia się życia na nowo. To duże wyzwanie, ale wciąż możliwe do zrealizowania. Bezcenna w takich sytuacjach jest współpraca bliskich lub przyjaciół ofiary ze specjalistą (psychologiem, interwentem kryzysowym, pracownikiem socjalnym). Potrzebna jest też pamięć o tym, że rzeczywistość nie jest czarno-biała, a pewne zależności nie są tak oczywiste jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Mit trzeci: przecież mu przysięgałaś, przecież macie dzieci, przecież trzeba się poświęcać Na ten mit składają się patologiczne ujęcia wierności oraz poświęcenia. Nikt z nas nie jest zobowiązany do tego, aby trwać u boku drugiego człowieka, gdy taka relacja jest niebezpieczna dla zdrowia lub życia jednej ze stron. Ofiara przemocy ma święte prawo do tego, aby szukać pomocy i sposobów na to, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie oraz innym (na przykład dzieciom). Bywa też tak, że partner wyładowuje całą swoją agresję na partnerce i nie bije dzieci. Zdarza się wówczas, że kobieta w imię wierności pozostaje przy mężu, umacniając się w swojej decyzji tym, że jako matka musi się poświęcić. Przecież mąż bije "tylko" ją, a nie dzieci, one są bezpieczne, a dzieci muszą mieć ojca, muszą mieć rodzinę, inaczej nie będą szczęśliwe. Tymczasem dzieci, dokładnie tak jak ich matka, w tej sytuacji także są ofiarami przemocy. Każdy, kto jest świadkiem przemocy, sam również jej doświadcza. W tym wypadku dzieci obserwujące przemoc fizyczną (ojciec bijący matkę) same stają się ofiarami przemocy psychicznej (takie wydarzenia są traumatyzujące). Osoba doświadczająca przemocy potrzebuje wsparcia, które pomoże jej w wyrwaniu się z błędnego koła zadawania bólu, w którym utknęła. Rolą osób, które są w jej otoczeniu jest dołożenie wszelkich starań, aby ten niszczący mechanizm przerwać, a nie wzmacniać jego działanie podsuwaniem wypaczonych obrazów wierności czy poświęcenia. Mit czwarty: ofiarami przemocy są tylko kobiety Statystyki policyjne wykazują, że kobiety stanowią zdecydowaną większość wśród ofiar przemocy domowej. Z tego też powodu, to im poświęciłam najwięcej miejsca w tym tekście (choć zagadnienia zawarte w poprzednich punktach można też odnieść do sytuacji, gdy krzywdzeni są mężczyźni). Chcę wyraźnie podkreślić, że zarówno sprawcami, jak i ofiarami przemocy mogą być różne osoby, tak kobiety jak i mężczyźni. Na początku tekstu zaznaczyłam, że nie potrafimy jednoznacznie określić o jak wielu historiach doświadczania przemocy nie wiemy. Moim zdaniem, w przypadku mężczyzn, którzy są ofiarami różnych form przemocy, margines niedoszacowania może być znaczący. Mężczyźni bywają krzywdzeni, tak przez kobiety, jak i przez innych przedstawicieli tej samej płci, a ich sytuację utrudniają stereotypy, które mocno wpływają na to jak postrzegamy tzw. prawdziwych mężczyzn. Dotyczą one siły, samodzielnego radzenia sobie z trudnościami i "bycia twardym" (za wszelką cenę). W świecie, w którym takie stereotypy, niestety, wciąż są żywe trudno przyznać się mężczyźnie do tego, że doświadcza jakiejś formy przemocy ze strony kobiety. Każdy, kto jest świadkiem przemocy, sam również jej doświadcza. Idąc dalej, nie ma ośrodków specjalizujących się w tym, aby nieść pomoc mężczyznom, którzy są ofiarami przemocy domowej (takie ośrodki tworzy się z myślą o krzywdzonych kobietach). A prawda jest przecież taka, że oni tak samo cierpią, tak samo tracą nadzieję na lepsze jutro i radość życia. Każda osoba doświadczająca przemocy, niezależnie od swojej płci (i jakichkolwiek innych czynników) zasługuje na szacunek, pomoc i wsparcie. Pamiętajmy o tym, bo dzięki temu nasze działania będą bardziej skuteczne. Nie kierujmy się mitami, tylko szukajmy wiedzy Mity oraz stereotypy dotyczące przemocy domowej są powszechne i często głęboko zakorzenione w naszych umysłach. W końcu słyszeliśmy je odkąd pamiętamy, powtarzało je tak wiele osób. Związane jest z nimi konkretne niebezpieczeństwo - sprawiają wrażenie wiarygodnych, niosących wiedzę o tym, jak funkcjonują relacje międzyludzkie. W rzeczywistości jest to tylko wprowadzające w błąd złudzenie. Stereotypy i mity to niczym niepoparte uproszczenia, które ułatwiają wyciąganie pochopnych wniosków i ocenianie, ale nie mogą być użyteczne w niesieniu wsparcia innym oraz w zrozumieniu ich sytuacji, ponieważ nie pomagają nam w odkryciu prawdy. Warto zdobywać wiedzę na temat mechanizmów działania przemocy domowej, bo nigdy nie wiadomo czy na drodze naszego życia nie stanie człowiek uwikłany w przemoc. Mając choćby niewielką wiedzę w tym zakresie już zwiększamy szansę na to, że temu, już skrzywdzonemu, człowiekowi nie dołożymy cierpienia, ale będziemy potrafili wesprzeć, wlać w serce trochę nadziei i towarzyszyć w znalezieniu specjalistycznej pomocy.

Zmiany w ustawie o przemocy domowej. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy dotyczącej przemocy w rodzinie. Ustawa, która weszła w życie w 2005 roku i została znowelizowana w 2020 roku, m.in. o zapis o natychmiastowym izolowaniu sprawców przemocy, ale wymagała jeszcze kilku poprawek.

Według danych amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), około 10 milionów ludzi corocznie pada ofiarą przemocy ze strony bliskich osób. Nie wlicza się tutaj nawet przemocy fizycznej stosowanej wobec dzieci przez ich surowych rodziców. Przemoc domowa to ogromny problem a powstrzymanie jej przy jednoczesnym wzroście przypadków jej występowania to kwestia, z którą społeczeństwo boryka się już od dłuższego czasu. Istnieje wiele niepokojących faktów związanych z przemocą domową oraz osobami, które ją stosują. Niektóre znacząco utrudniają powstrzymanie oprawców, czy zatrzymanie cyklu przemocy, a niektóre z praw mających na celu ochronę ofiar, tylko ułatwiają agresorom kontynuowanie krzywdzenia innych, bez wyciągania wobec nich konsekwencji. 10. Wiele sprawców przekonuje swoje ofiary do wycofania swoich zeznań Sprawcy przemocy domowej najczęściej zostają ujęci dzięki zgłoszeniom od sąsiadów lub samych ofiar. W takich sytuacjach na ogół dochodzi do aresztowania, a policja spisuje zeznania osoby pokrzywdzonej. Zeznania te są niezbędne do skazania sprawcy i umieszczenia w więzieniu, lecz niestety często kończy się ich zwolnieniem. Wiele ofiar czuje się przywiązanych do znęcającej się nad nimi osoby lub obawia się zemsty z jej strony, co czasami skłania je do wycofania swoich zeznań. To znacząco utrudnia prokuratorom dalsze prowadzenie sprawy i na ogół oznacza wypuszczenie sprawcy na wolność. Co gorsza, w takich wypadkach, ofiara prawie zawsze znajduje się z powrotem w obecności oprawcy, a czasami przemoc przenosi się również na dzieci. Prokuratorzy potrzebują lepszych metod, aby szybciej rozwiązywać sprawy tego typu i nie pozwalać agresywnym i niebezpiecznym osobom na kontynuowanie swoich wybryków na wolności. 9. Wiele ofiar przemocy domowej jest przekonana o swojej winie Ludzie doświadczający przemocy domowej często trwają w takich związkach, a powinni je zakończyć, co osoby nigdy niebędące w takiej sytuacji kwitują pytaniem „dlaczego nie odeszłaś/odszedłeś?” Wynika to głównie z niezrozumienia powodów, dla których nadal ma to miejsce, jakimi najczęściej są poczucie winy i brak pewności siebie. Osoba manipulująca ofiarą często wkłada dużo wysiłku w działania, mające na celu obniżenie jej samooceny, sprawiając, że czuje się ona bezwartościowa i nieprzydatna lub doprowadzając do uzależnienia jej wartości od pochwał i „miłości” oprawcy. To oznacza, że ofiara jest przyzwyczajana, aby nie wierzyć w żadne złe działania jej prześladowcy, ponieważ jest on potrzebny i ważny w jej życiu, przekonuje ona siebie, że postępuje niewłaściwie i zasługują na karę. To jeszcze bardziej obniża poczucie własnej wartości, zmniejszając prawdopodobieństwo poszukiwania pomocy i jeszcze mocniej pchając w szpony kontrolującego drapieżnika. Ponieważ ofiary są przekonane o swojej winie, ich dręczyciel może robić, co mu się żywnie podoba. Wszystkie prześladowane osoby powinny pamiętać o tym, że nikt nigdy nie zasługuje na przemoc i że nigdy nie jest to ich wina, a nawet jeśli w przeszłości szukały dla swoich prześladowców wymówek lub pozwoliły, aby uszło im to na sucho, to ich znęcanie się nadal jest czymś złym i nie mają prawa do przemocy na jakimkolwiek tle. 8. Często ofiary przemocy same stają się prześladowcami Chciałoby się sądzić, że świat jest jasnym i pięknym miejscem, gdzie ludzie, którzy doświadczają okropnych rzeczy, wynoszą z nich naukę i nie wyobrażają sobie zrobienia takich rzeczy komuś innemu. Niestety tak nie jest. Większość osób, które doświadczyły przemocy, w przeszłości przerwało jej cykl, jednak ten cykl nadal istnieje, a liczba ludzi w nim uczestniczących jest alarmująca. Statystycznie liczba dzieci będących ofiarami przemocy, a które same stały się w dorosłym życiu oprawcami, mieści się w granicach 30-40%, co i tak jest dużo większą liczbą, niż ktokolwiek by sobie życzył. W istocie rozwój dziecka w młodym wieku jest niezwykle ważny, a te, które padają ofiarą przemocy, uczą się jej bardzo wcześnie i dodatkowo często nie mają bezpiecznej więzi z rodzicami, co utrudnia im stworzenie takich więzi ze swoimi własnymi dziećmi w przyszłości. Eksperci uważają, że właściwa interwencja i edukacja młodzieży, może pomóc większej ilości ludzi w przerwaniu cyklu przemocy, lecz jest to bardzo trudna walka. Ktoś, kto doświadczył przemocy w młodym wieku, doświadczył tym samym ogromnej traumy, a pomoc w uzyskaniu wsparcia, którego potrzebują najwcześniej, jak to tylko możliwe jest kluczowe. 7. Mężczyźni również doświadczają przemocy domowej, lecz rzadziej ją zgłaszają Gdy ktoś mówi o stosowaniu przemocy domowej wobec mężczyzn, ludzie albo uważają to za żart. Jednakże, kiedy niestety wielu ludzi nie bierze takich doniesień na poważnie, przemoc w stosunku do mężczyzn jest znacznie powszechniejsza, niż mogłoby się wydawać. Około 40% ofiar przemocy domowej stanowią właśnie mężczyźni, jednak w przeciwieństwie do kobiet, znacznie rzadziej zgłaszają takie przypadki. Wielu z nich zwyczajnie obawia się, że nie zostaną potraktowani poważnie, usłyszą, aby wzięli się w garść lub inne komentarze zakładające z góry, że mężczyzna nie jest zdolny do bycia gnębionym przez inną osobę, a zwłaszcza kobietę. Dla mężczyzn o orientacji homoseksualnej sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana. Część ludzi nie pochwala takich związków, co zawęża krąg osób, do których mogą się zwrócić. Jeszcze więcej ludzi nie szanuje gejów lub myślą o pokrzywdzonym jak o „kobiecie” i często tak właśnie traktują ofiarę przemocy. Częściej już niezależnie od orientacji, mężczyzna nie zgłasza aktów przemocy z czystego wstydu, gdyż społeczność uczy mężczyzn bycia twardym w każdej sytuacji. To niestety oznacza, że wielu maltretowanych mężczyzn nie otrzymuje pomocy, której potrzebują i z tego powodu ich prześladowania trwają. 6. Wiele ofiar przemocy zostaje ze względu na dzieci Główne pytanie, które ludzie zadają osobom pokrzywdzonym, jest: „Dlaczego nadal tkwisz w tym związku?”. Wiele ofiar obawia się, że jeśli odejdą, zabraknie bufora pomiędzy dziećmi a oprawcą. Na domiar złego, jeśli ofiara odejdzie, nie zabierając dzieci ze sobą, stręczyciel skupi się na nich podczas jej nieobecności. Jeśli jednak pokrzywdzona osoba odejdzie razem z potomstwem, bez uprzednio wydanego orzeczenia sądu, może to zostać użyte przeciwko niej, a prześladowca może uzyskać prawa do opieki nad dziećmi, co stawia ofiarę w jeszcze cięższej sytuacji. Ofiara musi wnieść formalne oskarżenie, wiedząc, że dręczyciel może skrzywdzić dzieci lub ją w trakcie oczekiwania na rozpoczęcie działań sądowych – co może zająć trochę czasu. W wielu przypadkach ofiara panicznie boi się tego, że gdy machina sądowa ruszy, oprawca dostanie szału i stanie się jeszcze bardziej agresywny i niebezpieczny. Ponieważ prawo nie działa tak szybko, ofiary przeważnie nie zgłaszają tych problemów i próbując chronić dzieci, przyjmują na siebie całą agresję. Stają się więźniami swojego strachu przed potworem, który chce je kontrolować i często zostają z bardzo małym wyborem rozwiązań. 5. Dręczyciele z problemami narkotykowymi przekonują samych siebie o swojej dobroci Wiele osób stosujących przemoc domową, ma problemy z uzależnieniem od narkotyków. Gdy problemy wzięły się z ich własnych doświadczeń z przemocą domową i są główną przyczyną ich potwornych zachowań, to mogą czynić ich najgorszym typem oprawcy. Mogą być bardzo miłymi osobami, kiedy są trzeźwi, lub odwrotnie – będą mili, jeśli tylko mają dostęp do swojego ulubionego narkotyku. Jednak tak czy inaczej, jeśli znajdują się w stanie zaburzonej świadomości, ludziom dzieje się krzywda, a ich dzieci i partnerzy są dręczeni i poddawani traumie. Osoby te przekonują samych siebie o tym, że są dobrymi ludźmi, usprawiedliwiając się działaniem narkotyku. Powtarzają sobie, że go rzucą i łatwo znajdują wymówki, gdyż często nie pamiętają nawet, co zaszło podczas ich napadów furii. Niestety ich partnerzy mają tendencję do bronienia tego typu sprawców, ponieważ nadal uważają, że potrafią być miłymi ludźmi i bronią tej osoby, która „tak naprawdę jest w środku”. Tacy ludzie potrzebują poważnego leczenia odwykowego i psychologicznego, pod kątem wyodrębnienia i terapii przebytej traumy, powodującej napady agresji w stosunku do innych osób. Niekoniecznie muszą być złymi ludźmi, jednak mimo wszystko powinni zostać umieszczeni gdzieś, gdzie nie będą mogli nikogo skrzywdzić. 4. Partnerzy, którzy chcą dobrze, chroniąc swoich oprawców, często wyrządzają większą krzywdę ich dzieciom Niektóre osoby będąc w związku z kimś stosującym wobec nich przemoc, są przekonane o tym, że tak naprawdę jest ona dobrym człowiekiem. Bronią dręczycieli do końca i uważają, że w zasadzie nic złego się nie dzieje. Często zdarza się, że w takich sytuacjach, to nie partner jest faktyczną ofiarą przemocy, a ich dzieci. Czasem ofiary są do tego stopnia zaślepione miłością i oddaniem partnerowi, że określają przemoc fizyczną, jako „trudną miłość”. W wielu takich przypadkach wymagana jest interwencja dalszej rodziny, nauczycieli czy innych osób, a i tak może się okazać, że to nierówna walka. Ofiary są przekonane, że to tylko ostra dyscyplina, a ich partner w rzeczywistości jest wcieleniem łagodności. Wkładają wiele wysiłku w bronienie swojego prześladowcy, kiedy w tym samym czasie ich dzieci nadal doznają krzywdy. Czasami nie potrafią po prostu zaakceptować faktu, że ich druga połowa, jest agresywna i niebezpieczna i nie umieją zrozumieć, w jaki sposób siła partnera lub ich samych szkodzi dzieciom. Na ogół nie mają złych intencji, lecz problem leży w ich niezrozumieniu, jak bardzo siła fizyczna stosowana przez partnera lub nich samych w celach dyscyplinarnych może wyrządzić dziecku krzywdę. Niektórzy w pewnym momencie mogą zdać sobie sprawę, że coś jest nie tak, lecz nie są wtedy pewni, czy jest to na tyle poważna sprawa, by rujnować małżeństwo i zaczynać wszystko od nowa. Prowadzi to do niekończącego się cyklu przemocy, w którym cierpią dzieci. 3. Dręczyciele często stosują przemoc w stosunku do swoich partnerów i dzieci jednocześnie Ludziom z tendencjami do stosowania agresji na innych często jest wszystko jedno, kogo krzywdzą. Głównie są to ludzie skrzywieni, którzy wyżywając się na innych, próbują stłumić swój własny wewnętrzny ból i traumę. Gdy dojdą do tego punktu, czy to z powodu gniewu, narkotyków, czy z czystej chęci zadawania bólu, ich celem najczęściej staje się ktokolwiek, będący najbliżej w tym akurat dogodnym momencie. To oznacza, że przemoc stosowana wobec partnera na ogół przenosi się na dziecko i vice versa. Można również zakładać, że dręczyciele nie tylko maltretują swoich partnerów i dzieci fizycznie, lecz również na tle seksualnym. Takie osoby zazwyczaj stwarzają pozory bycia ułożonymi dla wszystkich wokół, jednocześnie brutalnie trzymając swoją rodzinę w psychologicznych ryzach, aby nie donieśli nikomu o tym, co tak naprawdę dzieje się w ich domu. Wielu oprawców to osoby na swój sposób charyzmatyczne, co sprawia, że łatwo przychodzi im utrzymywanie kontroli nad innymi. Czasem są niemili, lecz zdarza się im również zachowywać wręcz niepokojąco miło. W jednym z badań nad tym tematem wzięło udział 1000 kobiet będących ofiarami przemocy, z których wynikło, że w 70% przypadków przemoc wobec dzieci ze strony ich partnerów również była regularnym problemem. Co gorsza, im więcej dzieci było w rodzinie, tym większe prawdopodobieństwo, że dochodziło do prześladowań – chociaż były one na ogół mniej brutalne niż w stosunku do partnera. 2. W większości domostw z problemem przemocy zdarzają się również przypadki wykorzystywania seksualnego Wraz z przemocą fizyczną w niektórych domach może pojawić się również przemoc na tle seksualnym. Jednakże ta kwestia jest prawdopodobnie znacznie bardziej powszechna, niż mogłoby się wydawać. U partnerów wykorzystujących swoje żony istnieje od 4 do 6 razy większe prawdopodobieństwo wykorzystania seksualnego dzieci i około 7 razy większe prawdopodobieństwo stosowania rękoczynów. Według badań niemal połowa kazirodców dopuszcza się również bicia matki dzieci, które wykorzystuje. Eksperci sugerują, że w przypadkach, kiedy osoba w przeszłości stosowała przemoc wobec swojego partnera, władze powinny również zakładać prawdopodobieństwo występowania przemocy fizycznej i seksualnej wobec dzieci. Niektórzy badacze twierdzą jednak, aby nie skupiać się na samych fizycznych i seksualnych aspektach i zapomnieć o przyczynach czy innych mniej zauważalnych przypadkach gnębienia. Tacy oprawcy są zazwyczaj niewiarygodnie utalentowani w manipulowaniu psychiką swoich ofiar i kierują się schematem zachowań, krzywdzących inne osoby. Nie mogą one po prostu zostać nauczone, aby nie bić innych, gdyż problem jest zdecydowanie bardziej skomplikowany. Często wiąże się to z doświadczeniami z przeszłości i właściwa zmiana ich nastawienia może okazać się długim i skomplikowanym procesem, nawet jeśli są skłonni podjąć próby leczenia. 1. Zbyt często dręczyciel uzyskuje przynajmniej częściowe prawa do opieki nad dziećmi Powszechna opinia jest taka, że jeśli ktoś padł ofiarą przemocy domowej i decyduje się na odejście, niezależnie od okoliczności zabiera ze sobą dzieci, uzyskując wyłączne prawa do opieki nad nimi. Niestety zbyt często dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, kiedy to właśnie oprawcy przyznaje się pełne, lub przynajmniej częściowe prawa rodzicielskie, przyzwalając jednocześnie na dalsze maltretowanie fizyczne i emocjonalne. Czasami jest to wynikiem odejścia ofiar, pozostawiających dzieci w domu – nawet jeśli mają solidne podstawy do udowodnienia przemocy, co w późniejszym czasie znacząco utrudnia im uzyskanie pełni praw rodzicielskich, z uwagi na porzucenie dzieci. Z drugiej strony, zabierając je ze sobą, ofiara może znaleźć się w sytuacji, w której traci prawa do opieki, lub nie dostaje do nich wyłączności. Powodem tego, jest częściowa władza rodzicielska nadal przysługująca partnerowi, do momentu, kiedy sąd zadecyduje o zmianie tego stanu, a zabranie dzieci bez wyroku sądowego, może zostać wykorzystane przeciwko ofierze. Takie sprawy mogą stać się bardzo skomplikowane, ponieważ udowodnienie faktu stosowania przemocy domowej to czasami sytuacja „słowo przeciw słowu”, i chociaż dzieci mogą zeznawać, jako świadkowie, nierzadko mogą zostać uznane, jako niewiarygodne źródło, gdyż mogą kłamać, aby móc zostać z tym rodzicem, którego wolą, lub nie rozumieć sytuacji właściwie. W jednym przerażającym przypadku pewna kobieta, była w krótkim związku z mężczyzną znęcającym się nad nią, który po jakimś czasie dowiedział się, że ma z nią dziecko. Zażądał wtedy częściowych praw do opieki tylko po to, aby się do niej zbliżyć, pomimo tego, że nie byli ze sobą tak bardzo związani wcześniej. Chciał jej tylko zrobić na złość. Po otrzymaniu wyroku o przyznaniu mu części władzy rodzicielskiej kobieta ze strachu uciekła wraz z nieletnim na drugi koniec kraju. Niestety spowodowało to utratę przez nią całości praw rodzicielskich, które w końcu przyznano jej okrutnemu chłopakowi. Ta smutna historia pokazuje, że w sytuacjach przemocy domowej, nadal występują ogromne braki w zapewnieniu ofiarom właściwej ochrony, egzekwowaniu sprawiedliwości i umieszczaniu dzieci z osobami, które potrafią właściwie się nimi zaopiekować.
Aby utrzymać porządek, rząd używa siły i przemocy. W filmie jest scena, w której ludzie siedzą w klatkach i oglądają filmy o przemocy. Takie sceny są częste w “Babelu”. Dali pokazuje, że przemoc jest konieczna do utrzymania porządku społecznego. Przemoc a komunikacja w Babelu. W Babelu jest o konieczności przemocy.
Rozwód jak rozwód. Coś się nie ułożyło, coś nie wyszło. Ale żona chce wyłącznej opieki nad synkiem. Mówi o brutalności męża. On ma za sobą zeznania kolegów. Sympatyczny, koleżeński, spokojny. Dostanie prawo do wychowywania i widywania się z dzieckiem. Dalej Xavier Legrand pokazuje strach. Matki, chłopca. Pierwszy wybuch gniewu mężczyzny w stosunku do własnych rodziców. I narastającą agresję. Dramat dziecka, które chce matkę uchronić przed zagrożeniem. Jakie wspomnienia ma w sobie to dziecko, jeśli tak się boi? Legrand powoli odsłania karty. Ale nie oszczędzi widzowi makabry. Chce nim wstrząsnąć. W tym filmie tragedia wisi w powietrzu. A czasem tak wiele zależy od nieobojętności. Od jednego telefonu sąsiada... Skromne kino, które porusza do głębi. Równie skromny jest film Andrei Pallaora „Hanna”. To niemal antykino. Opowieść o samotności. Starsza kobieta, której mąż trafił do więzienia, zostaje kompletnie sama. Nie wiadomo za co mąż Hanny został aresztowany. „Oni myślą, że to zrobiłem” — mówi podczas widzenia, ale reżyser nie zdradza o co chodzi. Bo nie o tym opowiada. Ważna jest kobieta, której życie nagle się zawiesza. Jest sama w domu, syn nie pozwala jej się widywać z ukochanym wnuczkiem (znów: nie wiemy dlaczego), kończy się nawet jej karta do klubu, w których chodziła na gimnastykę i pływanie. Pallaoro zrobił studium wycofywania się z życia. Traumy psychicznej. Narastania w człowieku przekonania, że wszystko się skończyło, że dalej się nie da. „Hanna” byłaby pewnie obrazem nie do wytrzymana, gdyby nie Charlotte Rampling. Bez makijażu, ze zmarszczkami, nigdy się nie uśmiechająca, z piękną twarzą, z której zniknęło życie. W tym filmie jest tylko ona, jej ból. Jej depresja, jej nieradzenie sobie z sytuacją, jej droga do czegoś nieuchronnego. I gdzieś na końcu bardzo, bardzo wątła nadzieja. Dlaczego nie zauważamy na co dzień takich ludzi jak chłopiec z „Custody”, jak Hanna? Dwa bardzo skromne filmy mocno wybrzmiały na Lido i i interesująco zamknęły wenecki konkurs. —Barbara Hollender z Wenecji
. 637 137 735 714 424 314 634 707

filmy o przemocy w domu